czwartek, 31 października 2013

Promem do Leirvik




Północno-zachodnia linia brzegowa Norwegii składa się z bardzo wielu mniejszych i większych wysepek. Te większe często zaadaptowane są na miasteczka. Ja postanowiłam odwiedzić jedną z nich...


Jeszcze na samym początku września wybrałam się w rejs promem do odległego o około 100 km od Bergen Leirvik. Bilet kupiłam w ten sam dzień w informacji turystycznej, za ok 300 kr. Jak się okazało, byłam jedną z niewielu turystek, które wybrały się w rejs by pozwiedzać. Reszta osób na pokładzie to byli mieszkańcy pobliskich wysp, którzy traktują prom jak środek transportu z punktu A do B, dokładnie tak jak my pociąg czy autobus. Rejs rozpoczynał się w porcie tuż przy budynku informacji turystycznej. Standard promu oceniam na wysoki. Nijak ma się do naszych pociągów często z twardymi plastikowymi siedzeniami (jeśli w ogóle uda się znaleźć wolne miejsce). Tutaj fotele przypominały te z samolotu, były wygodne. W środku znajdował się również mały bar, w którym można było kupić sobie coś do jedzenia lub picia. Prom płynął dość szybko. Po drodze mijaliśmy malutkie wyspy często tylko z jednym domkiem położonym nad brzegiem z niewielkim pomostem do którego przycumowana była łódka. Domki te wyglądały bardzo uroczo, zwłaszcza te pomalowane na słynne norweskie kolory niebieski, czerwony czy biały. Płynąc tak i patrząc zastanawiałam się jak to jest mieszkać z dala od lądu, móc poruszać się do pracy lub miasta tylko własną łódką. Jednak Norwedzy cenią sobie ciszę i spokój, dlatego takie rozwiązania im odpowiadają. Ciekawe czy my Polacy którzy żyjemy w coraz większym pośpiechu potrafilibyśmy tak zamieszkać. Dalej po drodze mijałam hodowle ryb, słynnych łososi norweskich, które następnie eksportowane są w dalekie rejony świata. Kilka razy jeszcze cumujemy do brzegu. Jedni pasażerowie wsiadają inni wysiadają. Po niespełna dwóch godzinach dopływamy do Leirvik. Mam około godziny na zwiedzanie, dlatego nie oddalam się zbyt daleko od portu. Przechadzam się uliczkami miasta. Zauważam niezmierny spokój jaki tutaj panuje, na ulicy spotykam tylko kilka osób i niewiele samochodów. W pobliskim barze siedzi dosłownie garstka ludzi i to wszystko. Wracam do portu czekając na prom powrotny. Cieszę się, że pogoda dopisuje, robię kilka zdjęć. Wracając udaje mi się wyjść poza kabinę promu. Mimo że bardzo wieje spędzam na zewnątrz całą powrotną podróż. Jeszcze raz podziwiam krajobraz, dokładnie przyglądam się mijanym domkom. Tuż przy samym końcu, gdy zbliżamy się do portu w Bergen odwracam się i oczom nie wierzę...Tuż obok wyłania się wielki prom, z tysiącami turystów na pokładzie. Nasz prom w porównaniu do tego, który właśnie nas mijał był jak maluteńka łódeczka, którą trudno w ogóle zauważyć. Zadowolona, że jeszcze na sam koniec spotkało mnie takie przeżycie, z uśmiechem schodzę z promu i kieruję się na pobliski targ rybny na porcję krewetek:)

 Hodowla łososi














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz